O.N.A. – Rozmowa przeprowadzona w vanie

Wywiad z zespołem O.N.A. zamieszczony w numerze 8/1999 miesięcznika Machina.

– O dawaniu dupy, remiksach i wskrzeszaniu Kombi

Nie tak dawno zagraliście w Trójce koncert akustyczny. Po co wam płyta z remiksami Re-T.R.I.P. gdy macie tak dobry materiał unplugged?

A.CH. (śpiew) – Z dużą rezerwą podeszłam do tego projektu. Wydaje mi się, że taka kapela jak nasza w dobie panowania muzyki spokojnej powinna promować czad i ostre granie. Wydawało mi się, ze grając akustycznie zmiękczymy całkowicie nasz klimat tworzony przez lata. A remiksy to kwestia gustu. Uważam, że – zrobione przez nie byle kogo, ale przez kolesia z Laibacha, którego jestem fanką od lat – to dla mnie duży zaszczyt. Projektem zajął się Maciej Pilarczyk, który wysłał do Laibacha i KMFDM naszą muzykę, a ta wzbudziła ich entuzjazm. Być może dla szerszej publiczności nic to nie znaczy, ale liczymy się też z tym, że mamy jakieś tam własne aspiracje muzyczne i często myśleliśmy sobie, że fajnie byłoby mieć na półce taką płytę. Wydaje mi się, że ci, którzy nie zaakceptowali O.N.A. rockowego, tym bardziej nie zaakceptują remiksów. Taka typowa gratka dla fanów zespołu.
G.S. (gitara) – Te remiksynie są wcale takie delikatne. Wiesz, zwykle remiks kojarzy mi się z czymś, co jest bardzo taneczne…
A.CH. – Albo wręcz z dyskoteką!
G.S. – A nasze są bardziej industralno – techniczne. Myślę, że dużo ze swej ciężkości nie straciły. Na pewno nie jest to dance. Wzorem były to remiksy Korna czy Sepultury. Przy okazji chciałbym powiedzieć, że nie jest to płyta zespołu O.N.A.. Owszem, są to nasze utwory, ale widziane oczyma innych.
A.CH. – Nasze są tylko głosy i fragmenty gitar…
G.S. – Jest to nasza propozycja w przerwie pomiędzy kolejnymi naszymi albumami, które jak Bóg da!!! A.CH. – Nie bluźnij!
W.T. (bas) – Podobnie w przypadku płyty unplugged, też nie byłby to zwiastun tego, że chcemy grać łagodnie. 

To jak będzie brzmieć czwarta płyta studyjna – w dalszym ciągu kosmetyczne zmiany w muzyce?

A.CH. – Chcemy utrzymywać ciężki klimat, mimo, że to niemodne, i że takie rzeczy lecą po godzinie dwudziestej drugiej. Chcemy grać ostro i pisać, o czym myślę, nawet jeśli się to nie podoba jakiejś 86 letniej babci, która dzwoni do radia, żeby nir puszczać utworu, bo nie można spać, gdyż jej rozrusznik wysiada. Mogę pozwolić sobie na stwierdzenie, że mamy już własny styl, określony na T.R.I.P.- ie i będziemy to dalej krystalizować. Na pewno pokusimy się o jakiś szlagier i o to, żeby płyta przetrwała na rynku – mogę powiedzieć to bez żadnych ogródek.
G.S. – Zmiany pomiędzy poszczególnymi płytami nie były kosmetyczne. Pierwsza była wręcz poprockowa!!! Ale napewno nowy krążek będzie miał nieco inne brzmienie, bo…
A.CH. – … kupiłem sobie osiemnastą gitarę! (tu śmieją się wszyscy oprócz Grześka Skawińskiego).
G.S. – … bo będzie nieco bardziej naturalnie brzmiąca niż T.R.I.P. Chcemy być otwarci na świat. Cały czas powołuję się na Milesa Davisa, który mimo swoich sześćdziesięciu paru lat, które miał, gdy od nas odszedł, potrafi bardzo nowocześnie wykorzystać wszystko to, co się akurat dzieje.

Kaśka Nosowska powiedziała niedawno, że trzeba bardzo uważać na fanów, bo oni niestety wyrastają…

W.T. – Nie wiem czy wypada mówić o tym, ale pewne sprawy potrafimy przewidzieć i obawiamy się czegoś takiego jak przerwa. Dlatego m.in. płyta Re-T.R.I.P. jest w międzyczasie. Są naciski w wytwórni, aby płytę wydać poźniej itd. Nie chcę oceniać tego, co mówi Kaśka, ale w ich przypadku błąd leżał w tym, że długo nie było ich na rynku.
G.S. – Wydaje mi się, że nasz target (jeżeli mogę użyć tego słowa) to są raczej uczniowie szkół średnich, studenci, a nie małoletnie dzieci.
A.CH. – To tak, jakbyś zapytał, czy boimy się śmierci – wiesz, ona kiedyś nadejdzie. Ale czy jest strach?… Koledzy mają większe doświadczenie, grali już w innych zespołach i maja za sobą tę sinusoidę, jaką jest kariera zespołu… i uczą mnie tego. Jedyną osoba, która tej sinusoidy nie zna i czeka, co będzie dalej, jestem ja sama.
G.S. – Muzycznie jesteśmy dużo bardziej kosmopolityczni niż inne kapele, które poruszają się po naszym rynku. łatwiej nam zmienić skóry, odrzucać stare elementy, przyjmować nowe. Wydaje mi się, że jesteśmy zespołem profesjonalnych muzyków, a nie fenomenem czy jednorazowym tworem.
A.CH. – Nie mamy żadnej ideologii. Nazizm, satanizm, cokolwiek innego – to by nas zniszczyło.

Agnieszko, a nie boli cię to… (tu Agnieszka chwyta się za brzuch, pokazując jak ją boli), że media w coraz większym stopniu postrzegają cię jako rockową zadymiarę?

A.CH. – Gdybym się przejmowała każdą recenzją – na przykład po Fryderykach napisali: „Reni Jusis była ładnie ubrana, a Chylińska tradycyjnie w aparacie nazębnym” – to bym się pewnie nie raz popłakała i zdjęła go, ale się tym wszystkim nie przejmuję. To, co reprezentujemy sobą, muzyką, graniem sprawia, że odlepiają się ode mnie te błota. Poza tym, nie zniosłabym sytuacji, w której każdy by mnie uwielbiał. Ja nie chcę być artystką, do której nikt się nie przypieprzy, no, bo jest fajna, taka łagodna, jak chmurka…

Jako autorka najbardziej kontrowersyjnej wypowiedzi na Fryderykach dwa lata temu, jak skomentujesz to, co powiedział w tym roku na tej imprezie lider Kur, Tymon Tymański?

A.CH. – Ktoś komu się to nie podoba, nie powinien tam przychodzić. Dla mnie facet, który mówi, że wszyscy dają dupy, a jednocześnie odbierają nagrodę, sam daje dupy.

Grzesiek i Waldek, jak oceniacie grupę Królowie Życia – tribute band zespołu Kombi, który niegdyś współtworzyliście?

W.T. – Ja słyszałem tylko jeden numer, ten umieszczony na płycie „Machiny”.
G.S. – Ty słyszałeś, ja niestety nie.
W.T. – Wiesz, powtórzony plus minus aranż. Raczej ciekawostka.

Ale czy nie jest fajnie, że powstała kapela, która gra tylko i wyłącznie wasze utwory?
G.S. – Czytałem wywiad z nimi w „Machinie”, gdzie mieli jakieś pretensje, że ja śpiewam, że O.N.A. to żenada, że dajemy dupy.
W.T. – Wiesz, to trochę dziwne, bo akurat Kombi w środowiskach konstetująco – rockowych jest uważany za bardzo popowy zespół. Mówiło się, że Perfect, Maanam, Republika, Lady Pank… I naraz powstaje coś takiego, jak Królowie Życia, teoretycznie dla jaj, ale kumple się dobrze przy tym bawili, poszli więc za ciosem. Ja ich nie rozumiem, bo z drugiej strony niby nie…
A.CH. – A z drugiej strony „za ciosem cios”. (zbiorowy śmiech)
G.S. – Nowiesz, w sumie zajebiście, ze powstała taka kapela, bo to przeczy temu, co Waldek mówił. jakoś nie powstał drugi Maanam, czy drugi Lady Pan, ale może dlatego, że tamte zespoły jeszcze grają.
A.CH. – Łaaaaaooooch… jak grają!
G.S. – My etap Kombi zakończyliśmy siedem czy osiem lat temu, nie pamiętam nawet dokładnie kiedy. Poszliśmy trudniejszą drogą – nie chcieliśmy się bawić w powielanie tych samych sukcesów. Dałbym sobie rękę uciąć, że gdybyśmy reaktywowali kapelę Kombi, to odnieślibyśmy duży sukces komercyjny. Ale nie robimy tego, bo chcemy sobie jeszcze pograć, sławą się już nacieszyliśmy. Współczujemy tylko kolegom, którzy tłuką te same kawałki od 150 lat. Może kiedyś reaktywujemy Kombi, ale jeśli to nastąpi, zrobimy to tylko i wyłącznie dla pieniędzy.

Rozmawiał Marcin Cichoński